Dziewczyna z prowincji, Frankie Cochran, zakochuje się w przystojnym Davidzie Gehrardzie, z którym ma nadzieję spędzić cale życie. Wkrótce marzy już tylko o
i Dramatyczna akcja strażaków w 11-piętrowym wieżowcu na ul. Gagarina Pożar w bloku przy ulicy Gagarina w Toruniu wybuchł w sobotni wieczór, 15 stycznia 2021 roku. Niestety, trzy osoby zostały poszkodowane w wyniku tego zdarzenia. Przetransportowano je do szpitala z objawami zatrucia dymem. Sprawę pożaru bloku w Toruniu wyjaśniają już odpowiednie służby. Co wiemy na ten moment? Pożar w bloku przy ulicy Gagarina w Toruniu rozprzestrzenił się późnym popołudniem w sobotę, 15 stycznia 2022 roku. Na miejsce wezwano kilka zastępów straży pożarnej. Akcja od początku nie była łatwa. Trzy poszkodowane osoby przetransportowano do szpitala, gdzie zostały objęte opieką medyczną. Wszystkie miały objawy zatrucia dymem. Jak poinformował cytowany przez Radio Eska kpt. Przemysław Baniecki, oficer prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Toruniu, na szczęście nie ma ofiar śmiertelnych. Ze względu na silne zadymienie, ewakuowano mieszkańców pięter od dziewiątego do jedenastego. Część z nich wróciła już do swoich mieszkań. Zdjęcia z miejsca zdarzenia znajdziecie w poniższej galerii. Byliście kiedyś świadkami pożaru? Zdarzyło Wam się uczestniczyć w akcji ewakuacyjnej? Na odpowiedzi czekamy w sekcji komentarzy oraz poniższej sondzie online. Sonda Musiałeś/-aś się kiedyś ewakuować z powodu pożaru?
Nail-biting horror. High-octane action. Riveting adventure. This collection of films offer lots of suspenseful excitement—and just the right amount of tension.

Kim jest Israel Keyes? Komu pisarka Maureen Callahan poświęciła pasjonującą i przerażającą książkę "Drapieżnik. Prawdziwa historia najbardziej nieuchwytnego mordercy XXI wieku”? Każdy z przesłuchiwanych przez FBI żołnierzy widział go inaczej. Na pewno wyróżniał go rozmiar ciała. Keyes mierzył według nich pomiędzy metr osiemdziesiąt osiem a metr dziewięćdziesiąt pięć. Jego sylwetka była jak wykuta ze skały - ponad sto kilo samych mięśni. Pamiętali, że miał duży, wręcz wielki nos. (...) Niektórzy z przepytywanych stwierdzali, że Keyes był tak nieskory do przemocy, iż często nawet nie oddawał, gdy dostał po pysku. Inni z kolei pamiętali, że złamał komuś nos i pewnego razu cisnął rurą od moździerza w telewizor. Jedni mówili, że odwiedzała go co najmniej jedna dziewczyna, drudzy - że nigdy żadnej nie widzieli. Zdaniem niektórych był niezdarny, inni zaś uważali go za wyjątkowo wysportowanego. Niektórzy zaklinali się że Keyesem nie kierowały absolutnie żadne uprzedzenia. Pozostali wspominali go jako napędzanego homofobią rasistę. Widzimy więc, jak nieuchwytny był dla zwykłej charakterystyki, do której przecież nie trzeba być profesjonalnym profilerem, kreślącym psychologiczne sylwetki. Keyes przypomina Proteusza, bohatera greckiej mitologii, którego tak opisuje Jan Parandowski: Był to odludek i grubianin, który z własnej woli nikomu nie pomógł. Kto chciał dostać od niego radę, musiał go wpierw schwytać i obezwładnić. Codziennie w południe Proteusz opuszczał głębiny morza i drzemał w którejś z grot na wybrzeżu. Wtedy można go było złapać. Ale musiało się mieć nie lada siłę i odwagę, aby opanować tego sprytnego czarownika. Umiał bowiem zmieniać swą postać. Stawał się tygrysem, lwem, smokiem; rozpływał się w wodę, płonął jak ogień, wyrastał drzewem, wreszcie, jakby życie zeń uciekło, przeistaczał się w twardą skałę. Przez cały czas trzeba go było krzepko trzymać i zaciskać jeszcze więzy, a nic się nie bać. Wyczerpany, ulegał w końcu (...). Przywołuję dowcipny i lekki fragment "Mitologii", a przecież ten Proteusz zmieniał się ryczącego demona, węża dusiciela, diabła gwałtu, krwi i pożogi. By stać się tatusiem dla córusi. I tak w kółko, w wariackim kołowrocie, raz - wzniosła miłość, to znów - odrażające zbrodnie; to przytulenie, to duszenie. Bogdan Zalewski: Naszym gościem jest Maureen Callahan. Czytamy, że jest pani pisarką i dziennikarką "New York Post", znaną z artykułów dotyczących popkultury, subkultur Nowego Jorku i polityki. Ale możemy też przeczytać pani niezwykłą książkę zatytułowaną "Drapieżnik. Prawdziwa historia najbardziej nieuchwytnego mordercy XXI wieku". Jak długo pracowała pani nad tym reporterskim śledztwem? Maureen Callahan: Sześć lat zajęło mi badanie sprawy i zbieranie materiałów do książki. Około półtora roku spędziłam na rozmowach z agentami specjalnymi z FBI, którzy prowadzili to dochodzenie. Tyle samo czasu zajęły mi starania, by władze federalne udostępniły mi dokumenty, które opatrzono klauzulą tajności. Ciężka praca, prawda? Tak, ale zawsze sprawiała mi radość i była interesująca, bo za każdym razem, kiedy myślałam, że znalazłam odpowiedź na jakiś fragment zagadki, zaraz wyskakiwała inna. Tak więc tak naprawdę czerpałam z tego wiele, wiele przyjemności. Pokochałam tę pracę. Nie chciałbym całkiem zdradzać treści książki, nie chcę by moje pytania zawierały spojler. Więc po pierwsze porozmawiajmy generalnie o fenomenie seryjnych morderców. Co to są za ludzie? Pan i pana słuchacze na pewno wiedzą, że ich sylwetki kreślą kryminalni profilerzy. Znamy ich z takich filmów jak "Milczenie owiec" czy z seriali w Netflixie, choćby "Mindhunter". Są wśród nich typowi seryjni mordercy. Mają coś, co ich łączy. Zazwyczaj ich droga życiowa od dzieciństwa przez okres dojrzewania po wiek dorosły przebiega mniej więcej w ten sam sposób. Israel Keyes - ten amerykański drapieżnik - różni się od nich. Inni seryjni mordercy wybierali na swoje ofiary określony typ osób. On - nie. Poza tym nie polował na ludzi i nie zabijał ich w konkretnym miejscu geograficznym. Faktycznie był tak wyjątkowy, że kiedy agenci, którzy rozpracowywali jego przypadek, zwrócili się do najlepszych profilerów z FBI i poprosili ich o pomoc, ci rozłożyli ręce. Stwierdzili, że z tak tajemniczym przypadkiem seryjnego mordercy jeszcze się nie spotkali. Seryjny morderca Israel Keyes był jak Dr Jekcyll i Mr Hyde. Mawiał, że żyje w nim dwóch ludzi, dwie osoby. To prawda. Już na początku powiedział oficerom FBI, że jest dwiema osobami. Zapytano go, jak długo ma taką podwójną osobowość. Odpowiedział, że od czternastu lat. Śledczy natychmiast zaczęli kreślić oś czasu, wracając do przeszłości, ponieważ wiedzieli już, że skoro Keys mówi o czternastu latach, to co najmniej przez ten okres mordował ludzi wszędzie w Stanach Zjednoczonych, w całej Ameryce. On troszczył się o swoją córkę, a w tym samym czasie zabijał mężczyzn i kobiety, gwałcił, uprawiał nekrofilię, okrutnie zabijał zwierzęta. Jak to było możliwe? Pytałam o to każdego agenta badającego jego przypadek, który siedział przy stole, mając go naprzeciwko. Rozmawiałam z jednym z najlepszych kryminalnych profilerów w FBI. Wszyscy zgadzali się, że on szczerze kochał swoją córkę, ubóstwiał ją, ona była całym jego światem. Tak przejawiał się jego narcyzm. Jego córka była dosłownie częścią niego samego. Była jego zwierciadlanym odbiciem. Więc, tak! On był w stanie dbać o córkę jako samotny ojciec. A jednocześnie jego ostatnią potwierdzoną ofiarą była osiemnastoletnia dziewczyna Samantha Koenig, którą uprowadził w Anchorage na Alasce, zgwałcił i zamordował w szopie, ledwie parę kroków od sypialni swojej córki, w czasie gdy spała. A pięć godzin później schował zwłoki do szafki w szopie i zabrał córkę do szkoły. Uznano go za zdrowego na umyśle. Gdzie leży granica pomiędzy racjonalnością a szaleństwem? To ciekawe, bo ktoś, kto popełnia tak straszliwe czyny, musi być chory psychicznie. Nie ma innego wytłumaczenia. Jednak w rzeczywistości Israel Keyes był, tak jak wielu psychopatów, całkowicie świadomy tego, co czyni. Chodzi tu o cienką linię, która pozwala uznać kogoś za niepoczytalnego, albo zdrowego na umyśle. Pytanie: czy ci ludzie wiedzą, co zrobili i czy zdają sobie sprawę, że to było złe? Jednym z dokumentów, który przede wszystkim chciałam zdobyć, a trzymanym przez władze w ścisłej tajemnicy, był profil psychologiczny Israela Keyesa. Tuż przed ukończeniem książki dostałam go. Moje nadzieje się spełniły, bo to była iluminacja. Israel Keyes w zasadzie powiedział coś takiego: Wiem, jakie czyny popełniłem, zdaję sobie sprawę, że czyniłem zło. I co z tego? Mam to gdzieś. Bo uwielbiałem to robić. On miał satanistyczne tatuaże, znaki na swojej skórze. Czy to miało związek z religią, z diabłem? On nie wierzył w diabła. On był wychowywany na chrześcijańskiego fundamentalistę w kościele, głoszącym rasistowskie idee białej supremacji. Jego rodzice byli religijnymi szaleńcami. Nazywał ich kupcami kultów. Jak mówił śledczym z FBI, oni kupowali sobie kolejne wierzenia, skakali od sekty do sekty. Był drugim co do wieku dzieckiem z dziesięciorga rodzeństwa, najstarszym synem. Powiedział, że do pewnego stopnia wyznawał satanizm jako nastolatek, bo starał się pojąć, dlaczego kierowały nim takie popędy, by polować, gwałcić, torturować, mordować. I satanizm wydawał mu się jakimś wytłumaczeniem. Jednak później, gdy zaczął o tym myśleć, uświadomił sobie, że nie wierzy w Boga. A jeśli nie wierzysz w Boga, nie możesz wierzyć w Szatana. Bowiem jeden nie może egzystować bez drugiego. Tak więc te satanistyczne tatuaże to pozostałość z wieku młodzieńczego. Zdradzę, że to jego matka powiedziała mi, że zrobił je sobie, gdy miał jakieś siedemnaście lat. Pisze pani o popkulturze. A co jeśli chodzi o muzykę w jego życiu, rolę muzyki, specyficznej muzyki? Kiedy był dzieckiem, jego rodzice wychowywali zarówno jego, jak i jego rodzeństwo, w całkowitym odcięciu od świata, w bardzo odległym górzystym zakątku stanu Waszyngton, gdzie właściwie nikt nie wiedział, co się dzieje wokół. Oni nie mieli elektryczności, ani bieżącej wody. Byli całkowicie odcięci od świata zewnętrznego. To było przed epoką internetu. Tak więc Isaak Keyes, jako dziecko i nastolatek, nie miał kontaktu z muzyką, filmami czy telewizją. Nie wiedział nic. Nic. Interesujący jest aspekt poprzedzający moment, kiedy wszedł w świat muzyki. Jest on związany z tym, że w wieku osiemnastu lat postanowił wstąpić do armii Stanów Zjednoczonych. Nie miał ani metryki urodzenia, ani numeru ubezpieczenia społecznego. Nie posiadał paszportu, książeczki zdrowia, ani świadectwa szkolnego. On nie istniał na papierze. Nie mógł w żaden sposób dowieść, pragnąc służyć w armii amerykańskiej, że jest tym, za kogo się podaje. Rozmawiałam z wojskowymi w USA i oni twierdzili, że nawet przed atakiem na WTC 11 września 2001, takie rzeczy się nie zdarzały. Pytanie brzmi: co takiego wojskowi widzieli w Israelu Keyesie, że akurat dla niego zrobili wyjątek? Kiedy Keyes został żołnierzem i wokół siebie miał mężczyzn w swoim wieku, bardzo młodych ludzi, zetknął się z muzyką heavy metalową. Poznał, co to death metal. I to przemówiło do niego. To współgrało z jego nihilizmem. Jednak, żeby było jasne, to nie dlatego Keyes robił to, co robił. Ta muzyka po prostu dała mu możność wyrażenia tego, co w nim tkwiło, a czego wcześniej nie mógł ubrać w słowa, wyartykułować. Innym istotnym czynnikiem były narkotyki i alkohol. W większym stopniu alkohol. On powiedział FBI, że eksperymentował z kokainą. I LSD. I LSD. Jednak jest coś, co go łączy z innymi seryjnymi mordercami. Miał przemożne pragnienie kontroli. Kiedy zauważył, że kokaina ma na niego za duży wpływ, że grozi mu utrata kontroli nad sobą, przestał ją zażywać. Mówił, że raz czy dwa wziął LSD. Ale to nie było dla niego. Natomiast pił na umór. Jego alkoholizm narastał. To był dla niego sposób, aby w pewnym sensie wyciszyć się po dokonaniu zbrodni, aby stłumić swoje popędy, albo po prostu jakoś przetrwać dzień. Być znów tym zwykłym facetem, pracownikiem fizycznym, który ma dziewczynę, dom, długi i dziecko. Kiedy tak naprawdę pragnął tylko jednego: ciągle być w drodze, polować na ludzi i mordować ich. Pani antybohater dokonywał morderstw w całej Ameryce. Czy pani odwiedziła wszystkie miejsca jego zbrodni? Nie, to byłoby po prostu niemożliwe. Ponieważ nie znamy wszystkich. Ale wybrałam się na Alaskę i spędziłam tam mnóstwo czasu z agentami Federalnego Biura Bezpieczeństwa. Odwiedziłam jego dom, który jest w okolicach, gdzie dokonał - jak wiemy - ostatniej potwierdzonej zbrodni. Byłam w stanie Waszyngton. Rozmawiałam tam ze śledczymi, którzy zajmowali się tą sprawą. Umówiłam się z nimi nad jeziorem Crescent, które jest jednym z największych akwenów w całej północnej Ameryce. Tam Keyes pozbył się co najmniej jednego ciała. Chciałabym dodać ważną rzecz. Israel Keyes zabijał nie tylko w Ameryce. Mordował w wielu miejscach na Ziemi. To mogą być osoby różnej narodowości. Dlatego myślę, że historia Israela Keyesa należy do tych, które są interesujące nie tylko dla czytelników w Ameryce, ale na całym świecie. A teraz jest pani w Polsce. Oczywiście wirtualnie. Z naszymi słuchaczami. Bardzo dziękuję za niezwykle interesującą dla mnie rozmowę. Dziękuję panu bardzo. Bardzo się cieszę, że mogłam być w Polsce wirtualnie. I nie mogę się już doczekać wizyty w rzeczywistości, aby być u was fizycznie.

About This Game. Five nights at Floppa - Point on click First-person action horror in which you have to defend yourself from evil cats with the help of cameras and a desk lamp. Your hero gets a security guard in the office, but he does not know what awaits him in his new place. The work shift starts at night and in the first seconds you notice
Do końca nie będziemy pewni, co stało się na prywatce z udziałem uczniów dobrego katolickiego liceum w Warszawie. Jedno jest pewne – od tego zaczyna się całe nieszczęście. Jedna z dziewcząt uważa, że została skrzywdzona. Podejrzenie gwałtu samo się nasuwa, ale nie ma na to żadnych mocnych dowodów. Może to był tylko szczeniacki wygłup? A jednak nastoletniej bohaterce wyobraźnia podsuwa scenariusz najbardziej ekstremalny. Zapewne dlatego, że sama pochodzi z rozbitej rodziny i jest zainfekowana nienawiścią do mężczyzn. Widzi w nich groźnych samców, na których kreuje ich skrajny feminizm spod znaku #metoo i walki z patriarchatem. Oczywiście kobiety bywały ofiarami mężczyzn, ale kreowanie obrazu straszliwej opresji, jakiej zostały poddane w społeczeństwie, to wizja fałszywa. A jednak niektórzy w to kłamstwo wierzą. Bohaterka „Horroru licealnego" doprowadzi do krwawej masakry i zniszczy życie wielu ludziom. Po feralnej prywatce namawia sąsiada bandytę, żeby jej pomógł i organizuje porwanie. Od tego momentu trup ściele się gęsto, a kolejne zakręty fabularne bywają naprawdę ostre. Zwłaszcza że bardzo niejasną rolę odgrywa tu dziesięcioletnia siostra morderczyni. To odwołanie nie tylko do wspomnianej „Carrie" Kinga, ale wręcz powrót do korzeni gatunku. Jesteśmy w świecie dziecięcej wyobraźni. To nie przypadek, że sąsiad zabójca nosi przydomek Hagrid, wzięty od dobrotliwego olbrzyma z sagi o Harrym Potterze. To wskazuje nam, jak blisko od baśni do horroru, czego dowodzą choćby opowieści braci Grimm o ptaszkach wydziobujących oczy niedobrym siostrom Kopciuszka. Na osobny komentarz zasługują wątki społeczne, jakie znajdziemy w „Horrorze licealnym". Przede wszystkim kwestia edukacji i religijności. Młodzi bohaterowie chodzą do dobrej katolickiej szkoły, ale nie mamy przekonania, że zostali wychowani w duchu chrześcijańskim. W starciu ze złem są bezbronni. Nie mają wykształconego systemu wartości, który dałby im odporność. Kościół przegrywa starcie z pełną pokus nowoczesnością, nie potrafi dotrzeć do młodych ludzi, a oni sami są rozpaczliwie samotni i bezradni. Ale przecież to nie tylko wina szkoły i duchownych. To przede wszystkim polska rodzina pogrążona jest w kryzysie. I nie chodzi tylko o dzieci wychowywane przez samotne matki. Pełne rodziny, deklarujące swoją religijność, też nie działają tak, jak powinny, o czym przekonują nas historie uczniów liceum. Do tego dochodzi kontekst medialno-polityczny. Sprawa zabójstw w prestiżowym katolickim liceum, gdzie uczęszczają dzieci elit, staje się pożywką dla stabloidyzowanych mediów (i mam tu na myśli również tzw. telewizje informacyjne), rozgrywających uczniów i ich rodziny przeciwko sobie. Co więcej, ta historia okazuje się świetnym paliwem dla obu stron bezwzględnego konfliktu politycznego rozdzierającego Polskę od kilkunastu lat. Co Piotr Zaremba, jak przystało na wytrawnego komentatora, przekonująco pokazuje. Cóż, trzeba to na koniec powiedzieć. Pejzaż społeczny, jaki wyłania się z tej książki, to prawdziwy horror. Kolejny film już w środę o 17:30!📸 INSTAGRAM https://www.instagram.com/faustynaf📸 TIKTOK faustynaf📸 TWITTER https://www.twitter.com/FaaaustiiINSTAGR Polki zafundowały ponad dwutysięcznej widowni prawdziwy horror, trwający ponad dwie i pół godziny. Pojedynek zakończył się szczęśliwie dla gospodyń, które w niedzielę (początek, godz. czeka jedno z najważniejszych spotkań w ostatnich latach. Jeśli wygrają z Serbią, to wystąpią w turnieju olimpijskim w Tokio. W przypadku niepowodzenia, będą miały jeszcze drugą szansę na wywalczenie kwalifikacji - w turnieju kontynentalnym. W pierwszym secie gospodynie długo nie mogły wejść na swój poziom, a gdy już zagrały dwie, trzy udane akcje z rzędu, seryjnie popełniały proste błędy. Niezbyt udany początek zanotowała Magdalena Stysiak, która w piątek w spotkaniu przeciwko Portoryko z powodu urazu stawu skokowego szybko opuściła parkiet. W sobotę też została szybko zmieniona, ale z innego powodu – w bardzo krótkim okresie popełniła trzy błędy w ataku i jej miejsce zajęła Natalia Mędrzyk. Polski zespół warunkami fizycznymi wyraźnie przewyższały rywalki, ale na boisku tego nie był widać. Podopieczne Jacka Nawrockiego miały spore kłopoty z zatrzymanie ataków rywalek, które przy dobrym przyjęciu, potrafiły grać bardzo szybko. Azjatki imponowały też niesamowitym poświęceniem w obronie, co zresztą jest charakterystyczne dla drużyn z tego kontynentu. Nie było dla nich straconych piłek, dlatego niektóre wymiany ciągnęły się w nieskończoność. Wynik przez niemal całą partię oscylował wokół remisu. W końcówce seta nie myliła się już Klaudia Alagierska, Malwina Smarzek-Godek, a decydujący punkt zdobyła z przechodzącej piłki Martyna Grajber. Podobnie wyglądała druga odsłona, choć w pewnym momencie wydawało się, że biało-czerwone mają już kłopoty za sobą, ale przy prowadzeniu 14:12 gra Polek posypała. W ogóle nie funkcjonował blok – w dwóch setach gospodynie zdobyły zaledwie dwa punkty w tym elemencie. Trener Jacek Nawrocki szukał optymalnego rozwiązania na środku siatki, ale nie przynosiło to efektu. Tajlandki jeszcze przed drugą przerwą techniczną wyszły na prowadzenie i uzyskały kilku punktową przewagę, której przypilnowały do samego końca. W trzeciej partii biało-czerwone prowadziły 17:14 i znów pojawiła się niewytłumaczalna niemoc. Azjatki w ataku wykorzystywały nie siłę, ale spryt - skutecznie obijały blok lub posyłały plasy pod końcową linię boiska. Tajlandia prowadziła 21:19, jednak w końcówce Malwina Smarzek-Godek przypomniała swoje najlepsze momenty z ostatniej edycji Ligi Narodów i znów na tablicy pojawił się remis. Polki miały setbola, lecz po chwili to Tajlandia znów wygrywała. Sporo pracy mieli sędziowie od wideoweryfikacji, bowiem niemal każda akcja była sprawdzana. Przy stanie 27:26 mierząca zaledwie 178 centymetrów Chatchu-On Moksri skutecznie obiła ręce polskich zawodniczek i Tajlandki objęły prowadzenie 2:1. Kolejny horror Polki zafundowały w czwartym secie, który o mały włos, a przegrałyby na własne życzenie. Wreszcie poprawiły grę w bloku Prowadziły 20:15, potem seryjnie traciły punkty i rywalki doprowadziły do remisu (23:23). Na szczęście dla biało-czerwonych Moksri zepsuła zagrywkę, a w kolejnej akcji fantastyczną obroną popisała się Paulina Maj-Edrwardt, a w ostatniej akcji nie pomyliła się Mędrzyk. W tie-breaku Polki lepiej zagrały zagrywką, kilkakrotnie zapunktowały blokiem i od stanu 9:9 dominowały już na parkiecie. Polska: Joanna Wołosz, Klaudia Alagierska, Zuzanna Efimienko-Młotkowska, Magdalena Stysiak, Martyna Grajber, Malwina Smarzek-Godek, Maria Stenzel (libero) – Natalia Mędrzyk, Paulina Maj-Erwardt (libero), Agnieszka Kąkolewska, Martyna Łukasik, Katarzyna Zaroślińska-Król, Kamila Witkowska, Marlena Pleśnierowicz. Tajlandia: Pompun Guedpard, Thatdao Nuekjang, Pleumjit Thinkaow, Onuma Sittirak, Chatchu-On Moksri, Malika Kanthong, Pyianut Pannoy (libero) - Nootsara Tomkom, Wanitc Luangtonglang, Yupa Sanitklang (libero), Wilavan Apinyapong. Źródło: pap

Sandi Musk jest w trakcie rozwodu i randki z Andym LeFleurem są dla niej odskocznią od codziennych problemów. Mężczyzna chce bardziej zażyłej relacji i nie m

Hurkacz i Melo wyszli na kort niespełna godzinę po występie Polaka w grze pojedynczej. Po drugiej stronie siatki mieli rywali rozstawionych z numerem 3. Doświadczonych, utytułowanych deblistów z wielkoszlemowymi tytułami na koncie. To zapowiadało wielki, twardy bój. Nikt nie spodziewał się jednak, że rozwinie się on aż w taki sposób. I że będzie w nim aż tyle emocji. Pierwszą partię lepiej zaczęli rywale, którzy przełamali "nasz" duet w trzecim gemie. Hubert i Marcelo natychmiast jednak skontrowali i za chwilę mieliśmy remis 2:2. Do końca tego seta nie było już dalszych breaków i wszystko miało się rozstrzygnąć w tie-breaku. Polak i Brazylijczyk prowadzili w nim 4–1, ale rywale doprowadzili do remisu 4–4. Trwała zażarta walka punkt za punkt. Po chwili zaczęły się setbole. Hurkacz i jego partner mieli je przy stanie 6–5, 9–8 i 10–9. Przeciwnicy marnowali swoje szanse, gdy było 7–6, 8–7, 11–10 i 12–11 dla nich. Ostatecznie piątą okazję jednak wykorzystali. Cieszyli się z sukcesu przy stanie 14–12. Druga partia do 4:4 również była niezwykle wyrównana. Wówczas Hubert i Marcelo w dziewiątym gemie postarali się o breaka i za chwilę zamknęli tego seta. O wszystkim decydował supertie-break. I tu działy się cuda. Peers i Polasek wyszli na prowadzenie 2–0, które pogłębiali do 6–3 i 8–5. Hurkacz i Melo wyrównali na 8–8, ale za chwilę ich konkurenci mieli meczbola. Hubi i tenisista z Barcelony walczyli, zlikwidowali zagrożenie i sami znaleźli się o jedną piłkę od sukcesu, gdy wyszli na 10–9 oraz 11–10. Mieli do dyspozycji swój serwis. Niestety oba rozdania przegrali, a potem Australijczyk i Słowak wygrali trzecią akcję z rzędu. Szkoda, bo było tak blisko sukcesu... Z drugiej strony może to i dobrze z tego punktu widzenia, że Hubi będzie się mógł skoncentrować na singlu. Tym razem nie powalczy o dublet, ale na pewno będzie świeższy w kontekście rywalizacji z Asłanem Karacewem i, mamy nadzieję, dalej. A swą postawą i walką do końca, do ostatniej kropli krwi w konfiguracji z tak doskonałymi deblistami dookoła wrocławianin i tak udowodnił już, co deblowo potrafi. Przyszłość, jeśli poświęciłby tej konkurencji więcej uwagi, również jest "mastersowa". I kto wie, czy nie doczekamy się kiedyś sytuacji, że w ATP Finals Hurkacz wystąpi w dwóch konkurencjach!

W grudniu 2006 roku pełna życia studentka college'u Jodi Sanderholm, tańcząc w szkolnym zespole tanecznym, przyciąga uwagę mężczyzny, który okaże się groźnym

O godzinie 18:00 Polska zmierzy się z USA w meczu o awans do finału Ligi Narodów. Ireneusz Mazur w rozmowie z WP SportoweFakty ocenił, która z drużyn ma większe szanse na końcowy sukces. 23 Lipca 2022, 12:00 Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: reprezentacja Polski siatkarzy To słaby punkt Amerykanów. Jak Grbić go wykorzysta? [WYWIAD] Po piątkowym odpoczynku wraca rywalizacja w Lidze Narodów, która wchodzi już w decydującą fazę. O godzinie 18:00 rozpocznie się pierwszy półfinał, którym będą żyć polscy kibice. To właśnie wtedy na boisku pojawi się nasza reprezentacja, która mierzyć się będzie z USA. W fazie zasadniczej Biało-Czerwoni zwyciężyli 3:1, ale w tamtym spotkaniu nie wystąpił podstawowy rozgrywający Micah Christenson. Tym razem zobaczymy go w starciu z naszymi siatkarzami, co zdecydowanie podnosi szansę Amerykanów na awans do finału. - Wiemy z kim gramy, nie możemy pozwolić sobie na taką huśtawkę i sinusoidę jeśli chodzi o jakość gry. Musimy być skoncentrowani, posiadamy tzw. legitymację sportową do tego, żeby tak grać. Posiadamy zdolniejszych siatkarzy, indywidualnie o większych parametrach. Różnica jest może w tym, że tamten zespół zdążył się ograć między sobą. Grają tym składem praktycznie od początku tych rozgrywek z wyjątkiem Christensona, który wrócił na ostatni turniej i tutaj jest jakby ta różnica. W związku z tym jestem bardzo ciekawy takiej rywalizacji, bo dla nas też to jest wyzwanie - stwierdził w rozmowie z WP SportoweFakty były trener naszej kadry Ireneusz WIDEO: To był prawdziwy horror! #PODSIATKĄ odcinek #11 Po starciu z Iranem wielu kibiców zastanawia się, czy Nikola Grbić zdecyduje się na zmiany w składzie. Szczególnie, że z bardzo dobrej strony pokazał się zmiennik Karol Już nie będzie jakiś piramidalnych zmian. Nikola Grbić jest trenerem, który zdaje sobie sprawę, że przed takimi spotkaniami nie można mocno rotować składem. Możliwe, że Karol Kłos zastąpi Jakuba Kochanowskiego czy wystąpią podwójne zmiany podczas meczu, ale to nie na zasadzie totalnej zmiany, tylko utrzymywania tego co było. Nie zamierzam jednak pouczać szkoleniowca, bo jest świetnym fachowcem i potrafi czytać grę jako trener i posiada pełne zaufanie zawodników. To jest bardzo istotne - podkreśla ekspert i komentator siatkówki. - Drużyna musi zagrać regularnie, nie popełniać tyle błędów, jak w pierwszym meczu w Gdańsku rozgrywanym przeciwko Iranowi (Polacy zanotowali wtedy aż 41 błędów). W czwartek popełniliśmy natomiast mniej błędów od rywala i to musimy powtórzyć. Również w ataku zrobiliśmy ich mniej - przed meczem da się wskazać zespół, który podchodzi do tego starcia w roli faworyta?- Nie mamy tutaj jednego, zdecydowanego faworyta. Potencjalnie jesteśmy zespołem lepszym, natomiast gramy dość dużą huśtawkę, jeśli chodzi o swoją grę. Nie jestem przekonany, że jesteśmy w stanie wszystkie elementy błędne poprzez wypoczynek, regenerację tylko wyeliminować. Większość z nich wymaga treningów, a tutaj takich komfortowych możliwości nie mamy. Hala treningowa jest nędzna, a trening na głównej arenie odbędzie się zapewne o godzinie 8:00 i ciężko będzie z tego się idealnie przygotować - skwitował Myślę, że tutaj sama determinacja zawodników i taka samodyscyplina w grze, przygotowanie odpowiedniej taktyki na ten mecz, niewątpliwie może niwelować nasze niedociągnięcia. Mamy większy potencjał niż Amerykanie mimo aktualnych mankamentów - argumentuje nasze atuty. O godzinie 21:00 rozpocznie się drugie spotkanie półfinałowe. W nim gospodarze turnieju Włosi zmierzą się z Francją. Trójkolorowi w starciu z Japonią musieli radzić sobie bez Earvina Ngapetha. Jeżeli w tym meczu również go zabraknie, to zdecydowanie otworzy się spora szansa dla podopiecznych Ferdinando De Giorgiego na awans do W momencie, kiedy nie ma prawdopodobnie Ngapetha, to faworytem wydaje się Italia. Francuzi jednak potrafią grać z Włochami i są mistrzami olimpijskimi, którzy zmierzą się ze zwycięzcami mistrzostw Europy. Ten mecz już się jawi jako bardzo ciekawa rywalizacja z akcentem na gospodarzy turnieju, ale takim niezbyt wyraźnym. Zobaczymy też, jak potoczy się sytuacja lidera Trójkolorowych. Wydaje mi się, że nie zagra na pełnym dystansie, bo będzie to zbyt duże ryzyko. Bez niego jakość i przebojowość jest w drużynie Francji mniejsza, ale zmiennicy potrafią utrzymać poziom i godnie go zastąpić - Fordon, dziennikarz WP SportoweFaktyPrzeczytaj także: Horror polskich siatkarzy Pierwszy krok Polacy mają już za sobą. Czas na następny Kto wygra to spotkanie? zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki WP SportoweFakty Polska Polska Pod Siatką Włochy Bolonia Siatkówka Ireneusz Mazur Liga Narodów Włochy USA Francja
Dwudziestolatka Tracy Whiethead spotyka Joby'ego Palczynzkiego i ma nadzieję, że ten właśnie mężczyzna odmieni jej życie. Wkrótce odkryje, że Joby jest choro
Wszystkie video To był prawdziwy horror! Kulisy z meczu PGE Skra - Asseco Resovia To był mecz na miarę świętej wojny pomiędzy PGE Skrą a Asseco Resovią! Przegrywaliśmy już 0:2, ale ostatecznie zwyciężyliśmy 3:2! Zobaczcie, co działo się podczas tego spotkania! Oficjalny serwis internetowy PGE Skry Bełchatów używa plików cookies i podobnych technologii w celach statystycznych. Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza akceptację zastosowania tych narzędzi przez stronę Czytaj więcej Tłumaczenia w kontekście hasła "what a true horror" z angielskiego na polski od Reverso Context: An old famous star of horror films under the influence of familiarity with the beautiful Madeleine decides to show a film crew realizes what a true horror is. {"type":"film","id":210640,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/serial/Prawdziwy+horror-2004-210640/tv","text":"W TV"}]} powrót do forum serialu Prawdziwy horror 2012-04-10 19:09:56 ocenił(a) ten serial na: 3 Na razie obejrzałam odcinek o Demonach i zastanawiam się, kto to robi i w jakim celu miało to powstać? Niby miało być przecież poszukiwanie prawdy, ale krytyki ani źródeł, ani tego, co usłyszano od rozmówców zero. Przede wszystkim tytuł nieadekwatny do treści - powinien brzmieć Opętania. Skupiono się na samym chrześcijańskie, a właściwie katolicyzmie, pomijając inne religie zupełnie. Krótko wspomniano, że Belzebub pochodzi od boga Baala, ale już o demonach w starożytności czy w ogóle o fizyczności demonów nic nie wspomniano (które przecież walczyły z bogami na miecze czy wręcz, miały potomstwo z ludźmi korzystając z własnego ciała, a nie opętując innych ludzi). Żadnych rozmów z rzetelnymi historykami (tę kobietę, niby specjalistkę od opętania francuskiej dziewczyny trudno wyczuć - raz jakby wierzyła w historię, po chwili znowu podaje skrótowe informacje, że dziewczyna trochę upośledzona na umyśle, różne wypadki miała w dzieciństwie, a podczas egzorcyzmów jacyś ludzie mieli kłuć od dołu egzorcystów - nie wyjaśniono po co i jakim sposobem - XVI-wieczna katedra nie miała raczej podłogi z drewna, przez którą przechodziłyby ostrza; no i że w trakcie egzorcyzmów zaszła w ciążę - najpewniej z którymś z egzorcystów, bo wątpię, by męża dopuszczono do opętanej), etnografami, mitologami. Ani nawet z psychiatrami - skoro już skupiono się na opętaniach. Niby wspomniano o chorobach psychicznych, ale zamiast z psychiatrą specjalizującym się w schizofrenii, osobowościach mnogich etc., Head spotkał się ze staruszkiem, który założył jakieś stowarzyszenie mające pomagać duchom i który wierzył, że to, co opisywano jako demony, to były zagubione dusze. Którym on sam oczywiście pomaga nic nie pobije podsumowania Heada: "Ale przecież demony nie istnieją. Czy na pewno?" - jak z filmiku grozy dla twórcy się zagubili robiąc ten serial. Miał być chyba dokument historyczny, badawczy (w końcu to Discovery Science), a wyszło coś pociętego, wybiórczego - bez żadnego logicznego sensu i bezkrytycznego. Może być jako ciekawostka dla kogoś, kto jest zupełnie zielony w temacie, ale nic ponadto. A szkoda. Safo podobny był odcinek o wampirach pokazują jakaś babę profesor amerykańskiego uniwersytetu i członkinię jakiegoś towarzystwa przyjaciół wampirów, która ma "rzekome" pojęcie o wampirach, a kompletnie nie zna podstaw i historii mitu o wampirach. jej wiedza nie rózni się od wiedzy przeciętnego amerykanina. żenada. Safo ocenił(a) ten serial na: 3 puma Słyszałam, że wampiry jeszcze słabsze. Teraz jednak tak myślę, że można się było tego wszystkiego spodziewać, zważywszy na wybór prowadzącego.. Safo Najbardziej interesującym (moim zdaniem) był odcinek o... zombi. Naprawdę w pewnym momencie, gdy >> kobieta chciała zaprowadzić Heada do grobu zmarłego, żeby go potem ożywić (zamienić w zombi), a raczej "specjaliści" i w dodatku na dowód gwarancji, pozwoliła pobrać kawałek skóry, zobaczyć akt zgonu itp. to wtedy zacząłem się zastanawiać. No i potem pokazali tą kobietę niby "zombi".... na pewno była to w pewnym sensie reżyserka, ale odcinek oglądało mi się ciekawie. Safo tak zgadzam się bardzo słaby ten program jeśli chodzi o demony. Powiem więcej ŻENADA. Po 1 opowieści o jakiejś wieśniaczce z 15 wieku. Po co to ??Wystarczy sięgnąć po współczesne egzorcyzmy Anneliese Michel.... Myślę że konwencja tego programu jest taka że o to discovery obala mity i rozwiązuje zagadki drwiąc przy okazji z całego zagadnienia. Bo jak wyjaśnić na koniec tanie białe oczka u prowadzącego ?? Co do wampirów też widziałem. Zadali sobie troszkę więcej wysiłku jednak temat nie został też do końca wyczerpany. Jeśli chodzi o wampiry nie chce się tutaj udzielać bo nie interesuję się tak bardzo nimi jak demonologią. W każdym razie wampiry to mit :-)
W jednej z zamożnych podmiejskich dzielnic Nowego Jorku stoi ogromny dom Johna Lista i jego rodziny. To właśnie w tym miejscu rozegrały się sceny rodem z hor
Fot.: PIOTR LISZKIEWICZ / SUPER EXPRESS Fot.: PIOTR GRZYBOWSKI / SUPER EXPRESS Fot.: PIOTR GRZYBOWSKI / SUPER EXPRESS Fot.: PIOTR LISZKIEWICZ / SUPER EXPRESS Fot.: PIOTR LISZKIEWICZ / SUPER EXPRESS Fot.: PIOTR LISZKIEWICZ / SUPER EXPRESS Fot.: PIOTR LISZKIEWICZ / SUPER EXPRESS Fot.: PIOTR LISZKIEWICZ / SUPER EXPRESS Fot.: PIOTR LISZKIEWICZ / SUPER EXPRESS Fot.: PIOTR LISZKIEWICZ / SUPER EXPRESS Fot.: PIOTR LISZKIEWICZ / SUPER EXPRESS Fot.: PIOTR LISZKIEWICZ / SUPER EXPRESS Fot.: PIOTR LISZKIEWICZ / SUPER EXPRESS Fot.: PIOTR LISZKIEWICZ / SUPER EXPRESS Fot.: PIOTR LISZKIEWICZ / SUPER EXPRESS Zobacz następną galerię Karolina Bielawska spotkała się z dziećmi z Ukrainy! Maluchy lgnęły do tegorocznej Miss World 2022 Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób Horror na Woli. To była prawdziwa egzekucja. W restauracji rozstrzelano pięć osób .
  • 61xrxc9614.pages.dev/266
  • 61xrxc9614.pages.dev/233
  • 61xrxc9614.pages.dev/879
  • 61xrxc9614.pages.dev/900
  • 61xrxc9614.pages.dev/789
  • 61xrxc9614.pages.dev/576
  • 61xrxc9614.pages.dev/554
  • 61xrxc9614.pages.dev/81
  • 61xrxc9614.pages.dev/874
  • 61xrxc9614.pages.dev/18
  • 61xrxc9614.pages.dev/32
  • 61xrxc9614.pages.dev/602
  • 61xrxc9614.pages.dev/555
  • 61xrxc9614.pages.dev/640
  • 61xrxc9614.pages.dev/136
  • to był prawdziwy horror